poniedziałek, 19 listopada 2012

# 38 - Szczęście nie jedno ma imię ( cz. 1 )

- Witaj, piękna. - powiedział Niall, kiedy tylko otworzyłam oczy
Powitałam go lekkim, sennym uśmieszkiem i przekręciłam się delikatnie w jego stronę, jednocześnie wtulając w jego klatkę piersiową. Palcami przeczesywał moje włosy. Minęła długa chwilą nim wstałam z łóżka. Niall wstał pierwszy. Odsłonił zasłony i do pokoju wlały się jasne promienie porannego słońca.
- Wstawaj księżniczko. - nachylił się nade mną i pocałował w czoło
Z Niallem znałam się dość krótko. Byliśmy parą, ale nie mieszkaliśmy razem. Jednak wczoraj spędziliśmy wspólny wieczór i zostałam u niego na noc. Schowałam głowę w poduszkę i nakryłam się kołdrą. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Byłam zmęczona i nic mi się nie chciało. Jedyne o czym marzyłam to sen. Niestety, czekała na mnie praca. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Niall brał prysznic. Przemyłam twarz i spojrzałam w lustro. Nie ujrzałam w nim zbyt wiele, całe zaparowało od unoszącej się gorącej pary z pod prysznica. Umyłam zęby i przeczesałam włosy.  Niall zdążył zrobić to samo, kiedy ja nakładałam na twarz lekki makijaż i ubierałam się. Mój chłopak również się ubrał.Niall uznał, że zjemy na mieście. Nie miałam nic przeciwko. W przeciągu pięciu minut siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy w kierunku centrum. Niall podwiózł mnie pod budynek firmy, w której pracowałam, a sam pojechał na spotkanie. Mieliśmy zjeść razem lunch, niestety śniadanie nie wypaliło, ponieważ były korki i oboje spóźnilibyśmy się na spotkania. W pracy jak to w pracy, mnóstwo papierkowej roboty i spotkań z klientami. Skończyłam przed trzynastą. Zadzwoniłam do Nialla i umówiliśmy się na lunch. Pojechałam więc taksówką do restauracji, w której mieliśmy się spotkać. Czekałam na niego dziesięć minut, dwadzieścia, godzinę. Po półtorej godzinie napisał SMS, że jednak nie ma czasu przyjechać. Bez żadnych wyjaśnień, bez jakiegokolwiek przepraszam. Nic. Zdenerwowana pojechałam do siebie do domu, ponieważ skończyłam już pracę na dziś. Krzątałam się po domu, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Oczywiście nie było nic ciekawego. Położyłam się i usnęłam w mgnieniu oka, na prawdę byłam zmęczona. Kiedy się obudziłam było późno. Na dworze zapadł zmrok. Przed domem świeciły się latarnie. Nie. To nie były latarnie. To światła samochodu. Samochodu Nialla. Dziwne, że nie napisał, ani nie zadzwonił, że wpadnie. Spojrzałam na telefon. Zero wiadomości. Otworzyłam mu drzwi. Ledwo wszedł do środka a od razu mnie pocałował. Zachłannie i namiętnie. Na ślepo zmierzaliśmy w kierunku sypialni. Wziął mnie na ręce i wniósł po schodach uśmiechając się. Położył mnie na łóżku i przygniótł swoim ciałem. Znów pocałował. W jego oczach pojawiły się płomienie pożądania. Zbliżenie nie było długie, lecz intensywne. Odkąd przekroczył próg mojego domu nie odezwał się ani słowem. Ja również milczałam. Oboje leżeliśmy wtuleni w siebie na łóżku. Niall wstał bez słowa. Ubierał się zbierając części garderoby z podłogi. Zszedł na dół bez słowa. Owinięta w kołdrę podążyłam za nim.
- Wychodzisz ? - zapytałam mocno zdziwiona
- Idę tylko po telefon. Zostawiłem go w samochodzie. - odetchnęłam z ulgą
Wyszedł. Obserwowałam go przez okno. Wziął telefon z samochodu. Przyłożył go do ucha. Chyba do kogoś dzwonił. Rozmawiał dłuższą chwilę. Uśmiechał się i rumienił. Nigdy go takiego nie widziałam. Wydało  mi się to dziwne.Był hmm.. radosny ? Szczęśliwy... ? Wszedł do domu cały w skowronkach.
- Stało się coś ? - zapytałam niepewnie
- Nie, dlaczego ? Wręcz przeciwnie, nigdy nie było lepiej. - uśmiechnął się cwaniacko
Nie drążyłam tematu. Usiadłam na kanapie, Niall przygotował dla mnie herbatę i przysiadł się obok, a ja wtuliłam się w jego tors. Oglądaliśmy film. Niby horror, ale nie był straszny. A przynajmniej na tyle, żebym odczuwała strach. Wtulona w swojego mężczyznę popijałam gorącą herbatę. W połowie filmu Niall poszedł do łazienki. Kiedy tylko drzwi się za nim zatrzasnęły usłyszałam i poczułam wibracje telefonu. Jego telefonu. Wypadł mu z kieszeni. Sięgnęłam po niego. Widniał SMS od nijakiej Jenny.
"Cześć kochanie, nie mogę doczekać się naszego wspólnej nocy.
Zadzwoń jak uwolnisz się na chwilę od tej modliszki.
Buziaki, Kocham cię, Jenny. xoxo"
Nie wierzyłam własnym oczom. Mój Niall, który rzekomo mówił mi jak bardzo mnie kocha, zdradza mnie z jakąś Jenny ?! Nie mogłam w to uwierzyć. Usłyszałam otwierające się drzwi. Szybko schowałam telefon za siebie i uśmiechnęłam się jak niby nigdy nic. Usiadł koło mnie. Bardzo blisko. Przytulił i pocałował w czoło. Obejmując mnie ramieniem siedzieliśmy tak kilka minut.
- Kim jest Jenny ? - zapytałam sarkastycznym uśmiechem
- Kto ? Nie znam żadnej Jenny. - odpowiedział ze spokojem wciąż obejmując mnie
- No wiesz, ta, z która masz spędzić wspólnie noc ? Wciąż nic ci to nie mówi ? - uśmiechnęłam się niby od niechcenia, w moim głosie można było na odległość wyczuć sarkazm
- Słucham ? - wzburzył się - Skąd ci się to wzięło ?! - gwałtownie odsunął się ode mnie
Pokazałam mu jego telefon i wiadomość. Byłam zaskakująco spokojna, ale w duchu, moje serce przed kilkoma chwilami rozpadło się na milion małych kawałeczków. Wpatrywał się z niedowierzaniem w ekran telefonu. Nie wierzył. Podobnie jak ja nie wierzyłam, że byłby w stanie zrobić coś takiego. 
- Jak możesz grzebać bez pytania w moim telefonie ? - oburzył się i wstał
- Po pierwsze to nie podnoś na mnie głosu ! Nie masz prawa ! - teraz to ja krzyknęłam - A po drugie, należą mi się jakieś wyjaśnienia, nie sądzisz ? - wstałam z kanapy, aby się z nim zrównać, ale i tak byłam niższa od niego. 
- Przepraszam. Usiądź, wytłumaczę Ci wszystko na spokojnie. - zaproponował z żalem w głosie
Usiadłam. Czekałam aż jakiekolwiek słowo wydobędzie się z jego ust. Milczał.
- Słucham. Wyjaśniaj ! - uniosłam się
Usiadł obok mnie, nieco dalej niż wcześniej. Patrzył mi w oczy. 
- Jenny to.. Jenny jest.. 
- Wykrztuś to z siebie w końcu. - przerwałam mu jąkanie się
- Jenny i ja jesteśmy parą od ponad roku. - powiedział pospiesznie po czym głośno wypuścił powietrze
Bez słowa wstałam, podeszłam do szafy, wyjęłam jego kurtkę, rzuciłam nią w jego stronę. 
- Wyjdź. - rozkazałam
- Proszę daj mi...
- Wyjdź ! - powtórzyłam nieco głośniej, wzrok wbiłam w podłogę, do oczu napływały mi łzy, nie mogłam na niego patrzeć, nie po tym co mi zrobił
- Wiesz przecież, że jesteś dla mnie najważniejsza, Jenny się nie liczy. Nasz związek popsuł się, popsuł się kiedy zacząłem spotykać się z tobą. Raczej byliśmy. Zerwałem z nią po kilku tygodniach kiedy poznałem ciebie. Mówiłem jej to wielokrotnie, ale ona wciąż chce próbować, wciąż ma nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy razem. Uwierz mi... ja.. - przerwałam mu
- Przestań ! Po protu wyjdź, wyjdź i nigdy więcej tu nie przychodź ! - nie powstrzymałam łez, spłynęły po policzkach, w jego oczach również się pojawiły
- Proszę, daj mi szansę, obiecuję ci, że Jenny to już historia, tylko ty się dla mnie liczysz. - jego głos drżał, stał się płaczliwy i cichy 
Niall otrzeć moje łzy, przytulić mnie. Odepchnęłam go. 
- Nie dotykaj mnie ! - mój głos zabrzmiał groźniej niż miałam zamiar - Idź już. - powiedziałam niemal że szeptem
Nie protestował więcej, wyszedł. Wyszedł trzaskając drzwiami. Był na siebie wściekły. Spojrzałam na stolik, jego telefon. Chwyciłam go gniewnie. Z zawrotną prędkością wyszłam przed dom, bardzo gwałtownie otwierając drzwi. Stanęłam w progu. Nial spojrzał na mnie. Nie wsiadł jeszcze do samochodu. Ze wściekłością krążył na podjeździe. Zobaczywszy mnie zamarł w bezruchu. 
- O czymś zapomniałeś. - wyszeptałam
Podszedł bliżej, chwycił telefon. Jego zimna dłoń dotknęła mojej, trwało to kilka sekund, szybkim ruchem cofnęłam rękę. Spojrzał na mnie. Jego oczy były szklane, pełne łez. Nie zmiękczyło mnie to jednak. Odwróciłam się i cofnęłam o pół kroku. Chwycił mnie za łokieć, obrócił i mocno przytulił.
- Przepraszam. - wyszeptał. 
Nie wiedziałam jak się zachować. Stałam całkiem oszołomiona. Otrząsnęłam się po chwili, do oczu znów napłynęły łzy. Wyrwałam się z uścisku i odruchowo uderzyłam go w twarz. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Wbiegłam po schodkach do domu.
- Żegnaj Niall. - wyszeptałam wchodząc do środka i za trzaskając drzwi. 

______________________________________________
KOMENTUJECIE PYŚKI. ♥ ♥ ♥ 



czwartek, 15 listopada 2012

#37 - Przyjaźń na zawsze.

Dzień jak co dzień. Wróciłaś ze szkoły, rzuciłaś rzeczy w kąt, zagadałaś mamę i przekąsiłaś co nieco. Wróciłaś do pokoju, wzięłaś laptopa i zaczęłaś przeglądać jakieś strony bez większych emocji. Stwierdziłaś, że w piątek wieczorem nie spędzisz sama, w ciemnym, pusty pokoju przy laptopie, przerzucając bezsensowne strony internetowe. Odbyłaś toaletę, poprawiłaś włosy i makijaż, zarzuciłaś na siebie płaszcz, szary komin, czapkę typu smerf, na nogi włożyłaś swoje ulubione emu, powiedziałaś mamie, że wychodzisz i po chwili krążyłaś już po mieście. Było ciemno. Świeciły się latarnie. Miasto nie tętniło życiem tak jak w dzień. Udałaś się do parku, mijałaś zakochane pary, ludzi, staruszków na wieczornym spacerze. Wpatrywałaś się w nich i myślałaś czy ty też będziesz tak szczęśliwa w ich wieku. Pogrążona w rozmyśleniach, wpatrzona w niebo z zatroskaną miną szłaś przez siebie. Wpadłaś na kogoś. Zderzyliście się, a ty upadłaś. Odruchowo wymamrotałaś:
- Przepraszam. Ja.. nie... - uniosłaś wzrok
Twoim oczom ukazał się wysoko, krótko obcięty brunet. Zaniemówiłaś. Ledwo co go poznałaś, tak bardzo się zmienił przez te kilka lat. Był to twój dawny przyjaciel. Nie kto innym jak Liam Payne. Udałaś, że się nie znacie, nie rozmawialiście od kilku lat. Wyciągnął rękę w twoją stronę, aby pomóc ci wstać. Zignorowałaś ten gest. Szybko sama wstałaś na nogi i ruszyłaś gwałtownym krokiem przed siebie bez słowa. On jednak chwycił cię w ostatniej sekundzie za płaszcz i lekko szarpnął.
- [Twoje imię] ? - zapytał z niedowierzaniem
- Musiałeś mnie chyba z kimś pomylić, przepraszam spieszę się. - puścił twój płaszcz wpatrując się w ciebie jeszcze przez chwilę jak w obrazek, po czym odwróciłaś się i odeszłaś
Szłaś przed siebie doskonale znana ci ścieżką w parku, który odwiedzałaś praktycznie każdego dnia. Usłyszałaś ciche nawoływanie swojego imienia. Zignorowałaś to. Przecież było mnóstwo ludzi o tym samym imieniu co twoje. Głos nabierał na sile. Był  delikatny z nutką goryczy. Odwróciłaś się, w twoją stronę biegł nie kto inny jak chłopak z parku, na którego wpadłaś chwilę temu.
- Zaczekaj  [Twoje imię] ! Stój. - przystanęłaś na tę komendę - Już myślałem, że cię nie dogonię. - wyszeptał zdyszany
Milczałaś. Nie wiedziałaś czy udać, że faktycznie go nie znasz, czy udać, że go nie poznałaś, czy ucieszyć się i rzucić mu się na szyję. Stałaś w miejscu. Wpatrywaliście się siebie nawzajem.
- To ja. Nie poznajesz mnie. To ja Lia... - przerwałaś mu
- Wiem, kim jesteś. - zdziwił się
- Wiedziałem, że cię znam, kiedy tylko ujrzałem twoją bladą twarz w świetle latarni od razu cię poznałem. - dodał speszony
- Cieszę się. - wycedziłaś bez większych emocji wzruszając przy tym ramionami
- Wszystko w porządku ? - zapytał chwytając mnie za rękę, kiedy odgarniałam włosy z twarzy
- Teraz o to pytasz ? A gdzie byłeś trzy lata temu, kiedy cię potrzebowałam ? - powiedziałaś ze zdenerwowaniem, którego miał nie dostrzegł, chciałaś jednak aby dostrzegł twoje zimne spojrzenie, obojętny ton głosu i wzruszenie ramionami
Teraz to on milczał a z jego twarzy znikł uśmiech, który gościł do tej pory.
- No właśnie. - dodałaś, puszczając do niego perskie oko, odwróciłaś się i odeszłaś.
Nie szedł za tobą. Stał jak posąg. Na środku chodnika ze wzrokiem wbitym w ziemię. Pobiegłaś do domu. Gwałtownie otworzyłaś drzwi. Pobiegłaś do pokoju. Zdejmowałaś płaszcz, a do oczu napływały ci łzy. Rzuciłaś się na łóżko. W butach i czapce. Płakałaś. Liam był twoim najlepszym przyjacielem odkąd skończyłaś 5 lat. Zostawił cię, wspomniane wcześniej, trzy lata temu. Wtedy kiedy ty potrzebowałaś największego wsparcia, on rozpoczynał robienie kariery i zapomniał o tym, że jesteście, a raczej byliście przyjaciółmi. Dla ciebie był to na prawdę trudny moment w życiu. Twój tata zginął w wypadku samochodowym. Liam wiedział o tym doskonale. Pocieszał cię w pierwszych dniach. Ale kiedy jego kariera muzyczna nabierała tempa, wasza przyjaźń zwalniała. Dawniej spotykaliście się codziennie, każdą wolną godzinę spędzaliście razem, później widzieliście się raz, dwa razy na tydzień. Kilka dni na trzy tygodnie, aż w końcu Liam przestał się z tobą kontaktować. A ty czułaś się jakby ktoś odebrał ci część siebie samej. Przestałaś o nim myśleć. Starałaś się nie przywoływać wspomnień. Żyć tak jakbyście nigdy się nie poznali. Nie było to jednak łatwe. Kiedy tylko na chwilę o nim zapomniałaś, przeglądając strony w internecie natknęłaś się na jego zespół, bądź na zdjęcie, na cokolwiek co przypominało ci o nim. Było to nie do zniesienia. A teraz kiedy całkowicie o nim zapomniałaś, kiedy twoim marzeniem było już nigdy więcej go nie spotkać, on nagle znów pojawia się w twoim życiu i przewraca je do góry nogami. To nie fair. Wzięłaś się w garść. ''Nie będzie jakiś kretyn pojawiał się od tak i wszystkiego psuł.'' - pomyślałaś. Wstałaś, zmyłaś makijaż, włożyłaś dresy i rozciągnięty t-shirt, włosy związałaś kok, chwyciłaś laptopa, włączyłaś muzykę i przeciągu sekundy znalazłaś się w swoim świcie.
Usnęłaś dość późno. Obudziły Cię promienie jesiennego słońca. Spojrzałaś na zegarek. Wskazywał godzinę jedenastą za dziesięć. Rozciągnęłaś się i poszłaś do toalety. Ubrałaś się i zjadłaś śniadanie. Mamy nie było w domu, musiała pilnie pojechać do firmy, ponieważ miała jakieś ważne zlecenia, bla bla bla. Włączyłaś radio, akurat leciała twoja ulubiona piosenka. Podgłosiłaś i zaczęłaś tańczyć w salonie. Pokrzątałaś się po domu. Czas szybko minął. Zadzwoniła do ciebie przyjaciółka, chciała wyciągnąć cię do kina. Zgodziłaś się bez namysłu. Pogadałyście dobre trzydzieści minut. Ubrałam się stosownie do pogody. Włożyłaś czarne rurki, kremowy sweterek, cienki płaszczyk, a na nogi włożyłaś emu, na głowę czapkę, chwyciłaś torbę i wyszłaś. Szłaś  około piętnastu minut, miałyście spotkać się pod centrum handlowym. Szłaś sama, ze słuchawkami w uszach. Nagle ktoś chwycił cię raptownie za łokieć i odwrócił. Przestraszyłaś się. Był to Liam... Otworzyłaś usta aby dać mu do zrozumienia, że nie ma prawa zaczepiać cię tak znienacka na ulicy. Nie wydobyłaś z siebie ani jednego słowa. Przerwał twoje milczenie.
- Daj mi to wszystko wyjaśnić. O nic innego nie proszę. - powiedział zdyszanym głosem
- Słucham ! - skrzyżowałaś ręce na piersiach.
- Nie tutaj, chodźmy do jakiejś restauracji, porozmawiamy na spokojnie. - zaproponował
- Nie mam czasu, jestem umówiona. - rzuciłaś oschle
- Zrób to dla mnie. - nalegał
- A niby z jakiej racji, ja mam robić coś dla ciebie !? Nie po tym.. nie po tym co mi zrobiłeś ! - rzuciłaś mu prosto w twarz
- Proszę. - powiedział ze słyszalnie łamiącym się tonem głosu
Odeszłaś od niego kilka kroków. Zadzwoniłaś do [Imię Twojej przyjaciółki] i poprosiłaś o przełożenie waszego wypadu na jutro. Marudziła, ale zgodziła się, kiedy bardzo zwięźle powiedziałaś o co chodzi.
- Masz godzinę. - podeszłaś do chłopaka i rzuciłam chłodno
Niestety, rozmowa przeciągnęła się odrobinkę. Odrobinkę bardzo się przeciągnęła. Rozmawialiście całe siedem godzin i wciąż było wam mało. Liam wszystko ci wytłumaczył. Swoje nagłe 'zniknięcie'. Ty również wytłumaczyłaś mu kilka spraw, które wymagały wyjaśnień. Już po kilkudziesięcio minutowej rozmowie, zapomniałaś o tym, że Liam tak cię zranił. Rozmawialiście całą noc. Śmialiście się i wygłupialiście jak kiedyś. Czuliście się w swoi towarzystwie tak swobodnie i lekko. Jak za dawnych dobrych lat.
I tak jest do dziś. Przyjaźnicie się już ponad trzynaście lat. (nie licząc dwu letniej przerwy). Wciąż świetnie się dogadujecie. Rozmawiacie codziennie. Widujecie się w każdą wolną chwilę. Jesteście przyjaciółmi na dobre i złe. Przyjaciółmi na zawsze...



___________________________________________
Coś dłuższego.
Co sądzicie ?
Opinie zostawiajcie w komentarzach ! 
♥ ♥ ♥ 



sobota, 10 listopada 2012

#36 Imagine - Nieprawdopodobne, a jednak. ♥

 Wstałam o szóstej jak co dzień. Wyszykowałam się, zjadłam co nieco, wzięłam kluczyki od auta i pojechałam do domu Louisa i Harrego. Były straszne korki, normalnie jechałam do nich trzydzieści minut, dziś zajęło mi to jednak znacznie dłużej. Dwadzieścia po siódmej a ja wciąż stoję w korku, ale myślami byłam w domu chłopaków. Za dziesięć ósma pojawiłam się na miejscu. Siedzieli na kanapie w salonie.
- Przepraszam za spóźnienie, ale na mieście straszne korki. Ludzie wariują przed Świętem Dziękczynienia.
- Nie ma sprawy. - wymamrotał zaspany jeszcze Harry
- Louis jeszcze śpi ? - zapytałam
Mruknął tylko pod nosem, nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze.
- Pójdę go obudzić. - dodałam wchodząc po schodach
- Louis, wstawaj, o dziesiątej macie spotkanie. - powiedziałam i ściągnęłam z niego kołdrę.
- Jeszcze minuta. - jęknął
- Żadna minuta, wstawaj i idź zrób coś ze sobą ! - powiedziałam stanowczym tonem
Rzucił w moją stronę wrogie spojrzenie, po czym zwlókł się z łóżka i poszedł do łazienki. Zdążyłam tylko zapytać na co ma ochotę. Oczywiście było mu wszystko jedno. Zeszłam na dół i zapytałam o to samo Harrego, nie odpowiedział. Wiedziałam, że za mną nie przepada, ale to było niegrzeczne. Ponowiłam pytanie. Mruknął coś pod nosem ze wzrokiem wbitym w ekran telewizora. Wzruszyłam ramionami i udałam się do kuchni. Postanowiłam zrobić omlet z konfiturą, bitą śmietaną, sosem czekoladowym bądź miodem. Zaparzyłam sobie kawę po czym wyjęłam na blat wszystkie potrzebne produkty. Upijając łyk sięgnęłam po robota kuchennego. Omlet robił się sam. Usiadłam więc przy stole z kubkiem gorącej kawy i bez większych emocji kartkowałam kolorowe czasopisma. Do kuchni wszedł Harry. Spojrzałam w jego stronę, ignorował mnie.
- Potrzebujesz czegoś ? - powiedziałam obojętnym tonem
- Zajmij się sobą. - parsknął
- Nie musisz być niegrzeczny, ja przynajmniej staram się udawać dla ciebie miłą. - rzuciłam oschle
Zignorował moją wypowiedź. Zrobił sobie kawę i usiadł na przeciw mnie. Starałam się nie patrzeć w jego stronę, było to jednak silniejsze ode mnie i co chwila zerkałam na niego ukradkiem. Wyraz twarzy miał jak głaz, w ogóle się nie zmieniał. Kiedy zerknęłam kątem oka, jego kąciki ust uniosły się ku górze. Udałam, że tego nie widzę i zaczęłam nakrywać do stołu, jednocześnie pilnując omletów. Zajęło mi to dłużą chwilę. Śniadanie było gotowe. Harry przez cały ten czas nie ruszył się z miejsca i miałam wrażenie, że mnie obserwuje. Nie bacząc na niego, poszłam na górę po Louisa, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Louis szybciej ! Za chwilę dziewiąta. Jak tak dalej będziesz się grzebał to obaj spóźnicie się na spotkanie. - uświadomiłam go i ponownie zeszłam na dół
Zadzwonił telefon, odebrałam, był to ich menedżer, z którym byli dziś umówieni na owe spotkanie. Okazało się, że mężczyzna musi je przełożyć, bo wypadła mu nagle pilna sprawa. Westchnęłam głośno do telefonu i odłożyłam słuchawkę. Już miałam iść na górę powiedzieć o wszystkim Louisowi, ale ten schodził właśnie po schodach. Wymieniliśmy się uśmiechami po czym Louis zasiadł do stołu i przywitał się z Harrym. Wzięłam swoją kawę i poszłam do salonu.
- Nie jesz z nami ? - zdziwił się Louis - Przecież uwielbiasz omlet z bitą śmietaną. - posmutniał
- Wszystko w porządku, po prostu nie jestem głodna, jedz i nie martw się o mnie, smacznego. - powiedziałam zatroskanym tonem
Zapomniałam, że miałam mu, a raj im powiedzieć o spotkaniu. Zwlekłam się niechętnie z kanapy, poszłam do kuchni i dosiadłam do chłopaków.
- Dzwonił wasz menedżer, musiał przełożyć spotkanie, powiedział, że wypadło mu coś ważnego. Umówił się na jutro, na szesnastą, chyba nie macie żadnych planów, a jeśli nawet to teraz macie nowe. - ostatnie słowa wypowiedziałam bardzo szybko, ze złośliwością w głosie, ponieważ wyczułam, że Harry chce mi przerwać
- Umm, mogłaś zapytać nas o zdanie, miałem plany na ten dzień. - wzburzył się Harry
- Jak już wcześniej powiedziałam, teraz częścią twoich planów jest spotkanie z menażerem. - puściłam do niego sarkastyczne oczko
Siedzieliśmy we trójkę jakieś dziesięć minut.
- Zostaw ja pozmywam. - z ręki Louisa wzięłam talerz oraz sztućce
- Kochana jesteś. - pocałował mnie w czoło - W takim razie skoro mamy wolne popołudnie, a przynajmniej ja, pójdę się zdrzemnąć. - uśmiechnął się i wyszedł
W kuchni panowała napięta atmosfera. Harry siedział z minął jakby co najmniej chciał mnie zabić. Włożyłam talerz Louisa do zmywarki. Wyciągnęłam rękę po talerz stojący przy Harrym, chciałam zrobić z nim to samo, niestety Harry mi to uniemożliwił. Chwycił mnie za nadgarstek. Zdziwiłam się. Raptownie wstał a w moich oczach ukazała się panika. Przycisnął mnie do ściany i pocałował. Namiętnie i czule. Tak jak jeszcze nikt w życiu mnie nie całował. Ugięły się pode mną kolana a w brzuchu tysiące motyli rozpoczęły swój taniec. Był to prawdopodobnie jeden z najlepszych pocałunków w moim życiu jak do tej pory. Pocałunek był krótki, ale przepełniony namiętnością i mnóstwem energii. Spojrzał mi w oczy. Jego usta płonęły. Moje serce biło jak oszalałe. Patrzyliśmy sobie w oczy jeszcze przez chwilę. Chwycił mnie za rękę i przejechał jej zewnętrzną stroną po swoim policzku. Poczułam jego oddech na swojej szyi.
- Zamieńmy przepełnione nienawiścią spojrzenia i wypełnione sarkazmem rozmowy na coś o wiele bardziej przyjemnego. - wyszeptał
Ciarki przebiegły mi po całym ciele. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. W moich oczach pojawiły sie iskierki. Uroniłam łzę. Otarł ja i pocałował miejsce po którym spłynęła. Ponownie złożył pocałunek na moich ustach. Przepełnione złośliwością intrygi okazały się idealnym zakończeniem.

_______________________________
Wracam do Was po dłuuugiej przerwie. ♥
Komentujcie jak Wam się podoba. :)