poniedziałek, 7 stycznia 2013

#41 - 'Ty i on - miłość idealna.

-Pamiętaj, że co by się nie działo, zawsze będę przy tobie. - mocno cię przytulił
Zdjęłaś łańcuszek z wisiorkiem ze swojej szyi, podeszłaś do Louisa i zawiesiłaś go na jego szyi.
- Dopóki będziesz miał na sobie ten wisiorek zawsze przy tobie będę, nigdy o tobie nie zapomnę. - patrzyłaś w jego oczy
- Kocham cię. - po raz pierwszy twój przyjaciel wyznał ci miłość, właśnie dziś kiedy wyjeżdżał na rok z kraju, a ty nie mogłaś lecieć razem z nim
- Ja ciebie też. - odwzajemniłaś pocałunek
Louis włożył na twoja rękę bransoletkę, która miała ci o nim przypominać. Spojrzeliście sobie w oczy. Na twoim policzku pojawiła się słona ścieżka. Chłopak otarł łzę i pocałował.
- Obiecaj, że zawsze przy mnie będziesz. - poprosiłaś
- Obiecuję. - przytulił cię
Wyrwałaś się z jego objęć i odbiegłaś. Nienawidziłaś pożegnań. Nie chciałaś ich przedłużać. Bolało cię, że nie będziesz miała przy sobie osoby którą kochasz.
 Minął rok. Minęły dwa lata. Trzy. Cztery. Później przestałaś liczyć. Louis nie wrócił. Nie miałaś mu tego zawsze. Pomimo, że w praktyce był bardzo daleko od ciebie, ty i tak czułaś że zawsze jest przy tobie. Ułożyłaś sobie życie z innym mężczyzną. Jutro bierzesz ślub z Chuckiem. Wszystko jest już zaplanowane. Jesteś szczęśliwa, układa wam się bardzo dobrze. Miałaś dziś umówioną wizytę w salonie z sukniami ślubnymi, aby upewnić się że wszystko jest dobrze, a w razie potrzeby zrobić niewielkie poprawki. Byłaś gotowa do wyjścia, Chuck miał cię tak zawieść i sam jechać odebrać smoking.
- Kochanie, nie widziałaś mojej bransoletki ? - nigdzie nie mogłaś jej znaleźć, a bez niej nie mogłaś wyjść z domu
- Mówisz o tej ? - pomachał ci ręką przed twarzą
Bardzo się zdenerwowałaś, nie miał prawa jej zakładać, była ona twoja i tylko twoja, nikt nie miał do niej prawa. Zerwałaś bransoletkę z ręki swojego przyszłego męża. Był mocno zdegustowany twoim zachowaniem.
- Nigdy więcej jej nie zakładaj, rozumiesz ? - zagroziłaś
- Prze.. - nie zdążył dokończyć, wyszłaś
Wezwałaś taksówkę, nie chciałaś aby cię zawoził, byłaś na niego zła. Szłaś do salonu z sukniami ślubnymi. Byłaś umówiona na dwunastą, ale przez korki byłaś już spóźniona. Godzina dwunasta trzydzieści dwie.
- Długo jeszcze ? - zapytałaś kierowcę
- Niestety, nie przyspieszę tego. - westchnął z bezsilności
- A gdzie jesteśmy ? - marudziłaś
- Jeszcze jakieś piętnaście minut drogi, ale w tym korku obawiam się, że postoimy dużo dłużej. - odwrócił się do ciebie
- Wie pan co, to ja się przejdę. - zapłaciłaś należną kwotę a kierowca wjechał na pobocze, abyś mogła wysiąść
Biegłaś do salonu, miałaś jeszcze tyle spraw do załatwienia. Twoje długie włosy falowały na wietrzy przysłaniając twarz. Poczułaś uderzenie i upadłaś. Nie wiedziałaś co się stało.
- Przepraszam, nic się pani nie stało ? - usłyszałaś przerażony głos mężczyzny, nie odpowiedziałaś - Halo, wszystko w porządku ? Słyszy mnie pani. - otworzyłaś oczy, otrząsnęłaś się i zamarłaś
- Louis ?! - powiedziałaś zaskoczona
- [T./I.] ?! - pomógł ci wstać, tkwiliście w mocnym uścisku przez chwilę
- Co robisz w Londynie ?  - zdziwiłaś się
- Przyleciałem kilka dni temu. A co u ciebie, świetnie wyglądasz, promieniejesz. - uśmiechnął się słodko
Pokazałaś mu pierścionek zaręczynowy i powiedziałaś, że własnie idziesz na ostatnią przymiarkę sukni,ponieważ jutro bierzesz ślub. Nie był zaskoczony tym wyznaniem.
- Przepraszam, ale potwornie się śpieszę, spotkajmy się. - wręczyłaś mu wizytówkę i pobiegłaś do salonu
Przez cały czas myślałaś tylko i nim. O tym po co wrócił i dlaczego przez tyle lat się nie odzywał. Przeprosiłaś za spóźnienie. Na szczęście nie było innej klientki. Przymierzyłaś śliczną białą sukienkę. Była idealna. Stanęłaś na podeście. Krawcowa dopatrywała każdego szczegóły, pilnowała aby wszystko było idealne. Spędziłaś w salonie około godziny. Wyszłaś kierując się w stronę miasta, rozmawiałaś przez telefon. Twoja siostra, a jednocześnie świadkowa, prosiła cię o spotkanie. Umówiłaś się z nią na spotkanie za półtorej godziny, tłumacząc że masz coś do załatwienia. Ktoś objął cię w pasie i przyparł do muru sklepu. Przestraszyłaś się. Serce zaczęło bić ci szybciej.
- A dla mnie znajdziesz chwilę ? - to był Louis, uśmiechał się słodko
- Przestraszyłeś mnie. - odepchnęłaś go
Usiedliście w kawiarni. Złożyliście zamówienie. Kelnerka niosła wasze zamówienie, dobrze, że nie zamówiliście gorących napoi, bo kelnerka idąc potknęła się. woda i sok pomarańczowy wylądowały na Tomlinsonie. Kelnerka zaczęła przepraszać, a Lou wciąż powtarzał że nic się nie stało.
- Mieszkam tu niedaleko. - wskazał palcem - Pójdziesz ze mną ? Przebiorę się w coś suchego i porozmawiamy spokojnie. - zaproponował
- W prawdzie mam jeszcze trochę czasu. - poszliście
Weszliście do mieszkania. Louis od razu zdjął mokre ubrania. Nie krępowało go twoje towarzystwo. Przyglądałaś mu się. Zdjął koszulkę, ujrzałaś coś na jego szyi. Zamyśliłaś się. Poszłaś za nim do sypialni.
- Zaczekaj. - powstrzymał go przed włożeniem suchego t-shirtu
Podeszłaś bliżej, dotknęłaś jego klatki piersiowej. chwyciłaś w palce wisiorek, który wisiał na srebrnym łańcuszku. Byłaś mocno zdziwiona, że wciąż go ma. Tak, to był ten sam wisiorek który podarował mu kilka lat wstecz. Spojrzałaś mu w oczy.
- Nigdy go nie zdejmuje. - powiedział
Chwyciłaś do kieszeni spodni.
- Zawsze mam ją przy sobie. - pokazałaś mu bransoletkę
Wasze ciała dzieliły centymetry. Louis objął cię w biodrach. Przyciągnął do siebie. Pocałował. Nie miałaś nic przeciwko. Całował delikatnie, tak jak wtedy, na lotnisku, kiedy po raz pierwszy wyznaliście sobie miłość. pocałunki przeistoczyły się w niebywale dziki seks. Brakowało wam siebie. Brakowało wam swoich ciał, dotyku.
Minęło kolejne kilka lat. Nie wyszłaś za Chucka. Nie mogłaś. Dziś jesteś pania Tomlinson i spodziewasz się waszego drugiego dziecka. Jesteś bardzo szczęśliwa. Kochasz Louisa, a on kocha ciebie. Pokazuje to na każdym kroku. Ty i on - miłość idealna.

____________________________
komentujcie proszę, dla was to tylko
kilka durnych literek, a dla mnie mega przyjemność. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz